środa, 1 lutego 2012

Bliźniaczki


Niezwykła historia bliźniaczek.



Już w chwili przyjścia sióstr na świat padł na nie cień śmierci. Bobbie i Betty urodziły się 19 sierpnia 1930 roku w Purlear, w Północnej Karolinie. Tego dnia urodziło się również trzecie dziecko, Billie, ale z trojaczków przeżyła jednak tylko dwójka.

 Bobbie i Betry chodziły do szkoły w identycznych strojach. W tym samym czasie przechodziły te same choroby wieku dziecięcego. Kupowały taki sam rodzaj cukierków. W tym samym czasie wycięto im migdałki, a gdy którąś z nich bolały zęby, druga także miała ból zębów.

 Gdy bliźniaczki miały 11 lat, przetestowano je. Testy wykazały, że tożsamość fizyczna sióstr nie kończy się na zębach i migdałkach, lecz sięga znacznie głębszych sfer. W szkole miały identyczne lub prawie takie same oceny.

 Choć dla obserwatorów z zewnątrz dziewczynki wciąż wydawały się nie do odróżnienia, ich rodzice i niektórzy nauczyciele zauważyli, że Bobbie zaczyna nieznacznie wyprzedzać Betty i zdobywać nad nią lekką przewagę, zarówno fizyczną, jak i psychiczną.

Inność Bobbie mogła odsunąć ją od Betry. Każda z dziewcząt mogła zacząć żyć pełniej na własny sposób, mogła wykształcić bardziej autentyczną indywidualność. Ale to nie nastąpiło. Przeciwnie, bliźniacze podobieństwo pogłębiało się coraz bardziej, z tym że Bobbie zaczęła zyskiwać dominację.

 W szkole średniej wciąż jeszcze były sobie bliskie i trzymały się razem. Obie należały do kółka chórzystek ze względu na swe nieprzeciętne zdolności muzyczne. Gdy jedna z nich zaczynała nucić jakąś melodię, druga potrafiła podjąć ton, ciągnąć takim samym głosem, nawet jeśli pozornie siostry znajdowały się poza zasięgiem słuchu.

 Eksperci śledczy, którzy mieli później przygnębiającą okazję zagłębić się w życie dziewcząt, wykryli w nim układ wzrastającej dominacji Bobbie. W trzecim roku szkoły średniej Bobbie miała same piątki, a Betty same czwórki.

Obie chodziły na lekcje gry na pianinie. Bobbie grała lepiej niż Betty. Przewyższała ją wzrostem o dwa i pół centymetra, ważyła też odrobinę więcej. W szkole średniej od czasu do czasu spotykała się z chłopcami. Betty zostawała w domu. Na podstawie kronik szkolnych i rozmów z ludźmi, którzy znali bliźniaczki, rysuje się wizerunek Bobbie coraz bardziej przywódczej i Betty coraz silniej podporządkowanej. Bobbie, na przykład, miała wzrok słabszy od Betty i musiała nosić okulary. Betty również zaczęła nosić okulary, choć ich nie potrzebowała. Na pewnym etapie Betty pisała nawet swoje imię przez "ie" na końcu, żeby upodobnić je do imienia Bobbie. Po ukończeniu szkoły średniej Bobbie najwidoczniej usiłowała odejść i żyć na własną rękę. Zdobyła pracę w sklepie wielobranżowym, odległym o piętnaście kilometrów. Był to pierwszy jak dotąd przypadek wyjazdu którejś z bliźniaczek z Purlear, a jednocześnie pierwsze w ich życiu rozstanie.

 Po upływie mniej więcej roku Bobbie porzuciła pracę i siostry znowu stały się nierozłączne. Spotkały się na krótko w Purlear, a potem wyruszyły do Winston-Salem, gdzie wróciły do swego modelu równoległego życia. Znalazły pracę w tej samej fabryce papierosów, mieszkały w tej samej kamienicy i razem przyjeżdżały na weekendy do domu.

 Ani one same, ani ich krewni czy przyjaciele nie zdawali sobie sprawy, że w głębi ich bliźniaczych umysłów od dawna tykają psychiczne bomby zegarowe. Ten sam proces powielenia genów, który dał im w efekcie identyczne bóle zęba i oczy o szarobrązowym odcieniu, zapoczątkował w nich identyczny rodzaj szaleństwa.

 Wydaje się, że Bobbie pierwsza uległa jego atakowi. Po dwóch latach spędzonych w Winston-Salem wróciła do domu i zaczęła, jak określają to mieszkańcy Purlear, zachowywać się całkiem jak nie ona". Betty próbowała wytrzymać w Winston-Salem trochę dłużej, najwyraźniej walcząc o uzyskanie własnej, niezależnej tożsamości. Lecz i ona wróciła do Purlear, jakby przyciągnięta niewidzialnym magnesem.

 Po powrocie do domu bliźniaczki zaczęły żyć swoim własnym życiem, w dziwnym, oderwanym od rzeczywistości świecie. Kiedy ktoś przychodził, uciekały do innego pokoju. Były zamknięte w sobie, chorobliwie nieśmiałe, podejrzliwe i bojaźliwe. "Zupełnie nie mogły dać sobie rady ze sobą" - powiedział ich ojciec. I z przenikliwością kaznodziei z gór pastor Eller rozpoznał chorobę córek. Lekarze nazywają ją schizofrenią.

 Bobbie i Betty równolegle ulegały postępującej powoli i nieubłaganie chorobie. Coraz bardziej odrywały się od rzeczywistości, wycofując się wciąż dalej i dalej w głąb swych splątanych jaźni. W końcu rodzina umieściła siostry w stanowym szpitalu psychiatrycznym w Morganton, około siedemdziesięciu kilometrów od Purlear. Był styczeń 1961 roku.

 Blisko trzy miesiące później bliźniaczki opuściły szpital w jakby lepszym stanie zdrowia. Jednak znowu w niesamowity, równoległy sposób przeżyły nawrót choroby. Osokom, które znały je i kochały, wydawało się, że siostry mają dostęp do jakiegoś niezwykłego świata, w którym obie mogą znajdować wzajemną jedność. Nikomu poza nimi nie została dana wiedza o owym fantastycznym świecie.

 Kursowały między szpitalem a domem, czasami na długo pozostając w klinice. Wreszcie w styczniu 1962 roku zostały zwolnione. Przepisano im specjalne leki, które miały trzymywać w domu. Ale w ich fantastycznym świecie lekarstwa wyobrażały kajdany ściągające siostry z powrotem w rzeczywistość. Nie chciały ich przyjmować. W końcu nie potrafiły też nic zjeść, o ile nie zostały zmuszone siłą.

 1 kwietnia 1962 roku straszliwie wychudzone i ledwie świadome istnienia realnego świata, bliźniaczki jeszcze raz znalazły się w klinice Broughton. Choroba psychiczna spustoszyła ich umysły w przerażająco podobny sposób. Lecz schemat dominacji Bobbie był wciąż aktualny: Bobbie jadła więcej niż Betty i dlatego była od niej mniej wychudzona. Psychiatrzy w Broughton dostrzegli ten schemat i doszli do wniosku, iż dominacja Bobbie nad Betty w jakiś niezrozumiały sposób pogłębia chorobę sióstr. Sądzili, że gdyby udało się odseparować je od siebie, zerwanie ogniwa łączącego bliźniaczki mogłoby pomóc przywrócić im zdrowie.

 Bobbie i Betty zostały więc rozdzielone. Bobbie umieszczono na oddziale 8, Betty na oddziale 12. Było to ich pierwsze fizyczne rozstanie, od momentu gdy kilka lat wcześniej choroba umysłowa zespoliła je w jedno.

 W nocy obie siostry dostały ataku katatonii. Ich ciała zesztywniały, obydwie zamarły w bezruchu. Obydwie niewidzącym wzrokiem patrzyły przed siebie w przestrzeń. Obydwie zagryzały dolną wargę. Nie mogły się widzieć - były przecież skutecznie odseparowane od siebie, znajdując się na różnych oddziałach. Jednak później, kiedy dyżurne pielęgniarki porównały swoje notatki, odkryto, iż zewnętrzne symptomy ataku były takie same.

 Bliźniaczkom podano środki uspokajające. Przynajmniej tym razem nie potraktowano ich jak bliźniąt: każdej podano inne lekarstwo, Bobbie w zastrzyku, Betry doustnie. Siostry uspokoiły się i poszły spać. Bobbie była sama w pokoju na oddziale 8, gdzie pielęgniarka obserwowała ją czujnie na wypadek ponownego ataku. Betty znajdowała się z innym pacjentem w sali na oddziale 12.

 Około godziny jedenastej w środę wieczorem Betty wstała z łóżka. Mówiła, że chce się napić wody. Pielęgniarka weszła do sali, uspokoiła ją i ułożyła z powrotem w łóżku. Po niedługim czasie sprawdziła, czy Betty śpi, oświetlając na chwilę jej twarz. Betty uchyliła powieki, po czym znowu zapadła w sen.

 Za pięć pierwsza w nocy ze środy na czwartek pielęgniarka dyżurująca na oddziale Bobbie poczuła, że coś się stało. Nie potrafiła wyjaśnić tego odczucia, ale coś przyciągnęło ją do łóżka chorej. Bobbie nie żyła.

 Zdając sobie sprawę z dziwnej więzi łączącej obie siostry, pielęgniarka natychmiast zadzwoniła na oddział 12 i poprosiła, żeby ktoś sprawdził, co dzieje się z Betty. Leżała martwa na podłodze. Prowadzący dochodzenie ustalili później, że bliźniaczki znaleziono leżące w tej samej pozycji, na tym samym boku, z nogami podciągniętymi w ten sam sposób.

 Samobójstwo wykluczono z wielu powodów. Szpitale psychiatryczne stosują pod tym względem niezwykle rygorystyczne środki ostrożności. W aktach tamtejszego szpitala zapisano wiele udaremnionych samobójstw. Poza tym odebranie sobie życia nie pasowało do schematu zachowań bliźniąt schizofreników. "Samobójstwo - stwierdził w swoim studium doktor Kaalimann - jest jednym z tych nielicznych aktów, które nie mają szans realizacji w życiu obojga bliźnia".

 Należało jednak ustalić przyczynę śmierci. Zadanie zlecono wybitnemu patologowi, doktorowi Johnowi C. Reece'owi, byłemu prezesowi Towarzystwa Patologicznego Północnej Karoliny i Stanowego Towarzystwa Medycznego.

 Po dokonaniu szczegółowej sekcji zwłok odkrył on, że wzajemne podobieństwo bliźniaczek rozciąga się też na ich organy wewnętrzne. Na przykład, mózgi obu kobiet były ukształtowane w niemal identyczny sposób. Opisując swoje poszukiwania przyczyny zgonów, doktor Reece po kolei zmuszony był wykluczyć każdą z wyobrażalnych przyczyn.

 Następnym etapem było wysłanie narządów wewnętrznych sióstr do dokładniejszej analizy. Technicy laboratoryjni biura śledczego starali się wykryć nikłe ślady zatrucia lekami. Istniała, na przykład, pewna możliwość, że śmiertelną reakcję wywołały w organizmach sióstr środki uspokajające. Ale środki te były dobrze znanymi, przetestowanymi farmaceutykami, a nawet gdyby przyjąć naciąganą hipotezę, że bliźniaczki uległy działaniu dwóch różnych leków w tej samej chwili, reakcje śmiertelne ujawniłyby się krańcowo odmiennie w narządach wewnętrznych.

 Podobnie jak doktor Reece, pracownicy laboratorium nie potrafili wyjaśnić przyczyny śmierci. Narządy wewnętrzne zmarłych wysłano zatem do należącego do FBI najlepiej wyposażonego laboratorium śledczego świata. Problem przerósł również i tamtejszych naukowców.

1 komentarz: